Geoblog.pl    manik    Podróże    Andaluzja Sierpień/Wrzesień 09    Granada
Zwiń mapę
2009
01
wrz

Granada

 
Hiszpania
Hiszpania, Granada
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1788 km
 
Bilety na popołudniową sesję zwiedzania Alhambry zarezerwowane od kilku tygodni, więc przed południem krótka wycieczka do centrum, żeby obejrzeć katedrę. Słoneczko przygrzewa kiedy włóczymy się do centrum, dosłownie co 5 minut zaczepiani przez Cyganki wciskające jakieś gałązki, chyba rozmarynu.

Katedrę trudno ogarnąć z bliska bo ciasno jest opleciona siecią ulic i trudno złapać perspektywę. Napis Ave Maria na głównej elewacji podobno pozostał z czasów kiedy odważny katolik umieścił go na ścianie ówczesnego meczetu zlokalizowanego w tym samym miejscu. Rzucamy okiem na arabski targ ale nie grzeszy oryginalnością a o dziwo nawet sprzedawcom chyba obojętnie bo nie zaczepiają. Na każdym stoisku z pamiątkami Baśnie Alhambry we wszystkich możliwych językach. Odrobina Afryki w postaci sprzedawców przypraw i ich straganów otacza katedrę, zapachy zazwyczaj skądś znane, ale kolory niesamowite.

Łapiemy miejski autobus bo wizja 30 minutowego spacer w pełnym słońcu niespecjalnie zachęca. Docieramy do Alhambry i o dziwo nie ma dzikich tłumów. J idzie odebrać bilety i oczywiście okazuje się, że kartę ma w portfelu, ale nie tą którą zapłaciła. Kredytowa, potrzebna żeby potwierdzić rezerwację, leży spokojnie w hotelowym sejfie. Próbujemy zatem w informacji. Pani mówi - nie ma sprawy, poproszę numer rezerwacji, który się nie do końca wydrukował! Na całe szczęście Blackberry ratuje sytuację i szczęśliwie odbieramy nasze bilety.

Cały kompleks składa się z kilku części, które zwiedza się osobno. Zaczynamy od Alcazaby, najstarszej, dawnej fortecy. Zachowały się właściwie tylko mury i wieże ale widoki są fantastyczne. Na 16.30 mamy wyznaczoną wizytę w pałacu Nasrida. Pomimo, że przez Alhambrę przewijają się miliony turystów, pierwsze kilka sal udaje się nam zobaczyć w nielicznym towarzystwie. Wrażenie jest ogromne - delikatnie rzeźbione sufity, fontanny, ogrody, niezliczone inskrypcje na ścianach, ogółem przepych ale w muzułmańskim stylu. Zdecydowanie warto skierować kroki do Granady tylko po to. żeby obejrzeć pałac i ogrody Nasrida. Pstrykamy sporo zdjęć i nagle okazuje się w obu aparatach kończą się baterie a tu jeszcze tyle do zwiedzania!

Rzut oka na pałac Carlosa V ale jedno z mieszczących się w nim muzeów jest zamknięte a drugie, podobno niezbyt interesujące, za darmo jest tylko dla obywateli UE. Jest już po 6 i przechodzimy do letniej siedziby sułtana - Generalife. Tu króluje woda - fontanny w najróżniejszych formach, baseny nawet schody z wodą płynącą w poręczach. Spacerujemy po ogrodach ze śródziemnomorską roślinnością korzystając z cienia ale to już piąta godzina zwiedzania i nogi zaczynają odmawiać posłuszeństwa.

Wracamy do hotelu, jeszcze raz dzięki dobrodziejstwom publicznej komunikacji. Odpoczynek i ostanie 'tapeo' w Granadzie, tym razem w okolicach hotelu. Ilość knajpek otwartych około północy cały czas zdumiewa, dosłownie co minutę nowy zaułek czy uliczka zapełniona stolikami. Łatwo je znaleźć, bo mało kto siedzi w środku i gwar rozmów roznosi się po okolicy, wystarczy nadstawić uszu. Wybieramy na chybił-trafił i tapas okazują się dużo mniej wyrafinowane niż w Maladze, przeważnie małe kanapki. Jeszcze ostatni kieliszek wina po północy i pora spać.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 1% świata (2 państwa)
Zasoby: 5 wpisów5 0 komentarzy0 0 zdjęć0 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
29.08.2009 - 19.09.2009